sobota, 22 października 2011

Niemodny Tydzień w Jazzdze


Przegrałeś w boju o akredytację na polski tydzień mody?
Niecierpliwie odliczasz dni do jego rozpoczęcia?
Gardzisz modą?
Jeśli na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco, koniecznie wpadaj na Niemodny Tydzień!

Akredytację tańszą niż paczka papierosów kupisz sobie sam, a pieniądze przeznaczone na modny ałtfit ze spokojnym sumieniem będziesz mógł zostawić na barze. Idealna rozgrzewka przed fashion weekiem. Będą zdjęcia i "showroom".

Na Niemodnym Tygodniu zagrają modni, piękni i znani z fashion weeka oraz tak samo modni, piękni i jeszcze nieznani dje:

Boy Division (GSTQ)
Paul P.M (Pierwszy Czwartek Tygodnia/ Murder Death Kill)
YSOLOUD?!(Soundbar)
Nettie


22.10.2011
Jazzga


Akredytacje:
22.00-23.00=5 zł
po 23.00=10 zł

Tekst: materiały prasowe
Grafika Ewelina Rosińska

piątek, 21 października 2011

Ruszyła Uliczna Galeria Dźwięku



W miejscu starej piekarni, przy ulicy Piotrkowskiej 71 (na rogu, obok pasażu Rubinsteina) powstała Uliczna GaleriaDźwięku.

Każdego dnia, od godziny 11 oglądać będzie tam można muzyków i realizatorów przy pracy w profesjonalnie przygotowanym studiu. Wyjście "na ulicę" z procesem zamkniętym zwykle dla szerszej publiczności to idea przełomowa w skali nie tylko polskiej ale i światowej.

Nagraniami "na setkę" zajmie się Andrzej Karp, niezwykle ceniony w muzycznym światku realizator dźwięku (pracował między innymi z Nosowską, T. Love, Edytą Bartosiewicz czy Tomaszem Stańko). Zadba on wraz z zespołem producenckim o jak najlepszą jakość nagrań oraz profesjonalną obróbkę gotowego materiału. Swoje utwory poza mniej znanymi, młodymi projektami, zarejestrują między innymi CKOD, Psychocukier, L.Stadt czy The Washing Machine. Pierwszymi artystami, nagrywającymi w dniu inauguracji UGD byli muzycy zespołu Snowman.

Dla tych, którzy nie mogą pojawić się na miejscu przygotowano możliwość obejrzenia relacji na żywo, w streamingu na oficjalnej stronie internetowej tego przedsięwzięcia.
Powstanie Ulicznej Galerii Dźwięku to wydarzenie towarzyszące tegorocznej edycji zbliżającego się wielkimi krokami festiwalu Soundedit (28 – 30 października 2011)

Tekst: Michał Kwiatkowski, Łukasz Błażejewski

wtorek, 11 października 2011

Remade Market


W ramach 5. Międzynarodowego Festiwalu Designu organizatorzy zapraszają na drugą edycję Łódź Remade Market, wydarzenia, które rok temu wzbudziło ogromne zainteresowanie festiwalowej publiczności. Do udziału w dwudniowej imprezie zaproszono znanych i cenionych projektantów oraz tych, którzy swoją karierę dopiero rozpoczynają. Zaprezentują oni nie tylko rozmaite podejścia do projektowania, ale również wystawią swoje produkty na sprzedaż. Dla gości festiwalowych będzie to niepowtarzalna szansa, aby nabyć oryginalne i wyjątkowe przedmioty bezpośrednio od ich twórców, porozmawiać z nimi o inspiracjach i panujących trendach.
Przy okazji tegorocznej edycji Łódź Remade Market podjęto współpracę z WAMP – węgierskim odpowiednikiem ŁDF, który co miesiąc odbywa się w Budapeszcie. 10 projektantów z tego kraju przyjedzie do Łodzi, aby reprezentować węgierską modę i design. Więcej...

Tekst i grafika: ŁDF

poniedziałek, 10 października 2011

Ekonomia polityczna społecznej kreatywności


Tegoroczna konferencja Wolnego Uniwersytetu Warszawy podejmuje krytyczną refleksję nad kwestią gospodarki opartej na wiedzy i powszechnej kreatywności. Przyświecające jej hasło "politycznej ekonomii kreatywności", to zaproszenie do całościowej i skrupulatnej analizy ekonomicznych i społecznych mechanizmów organizujących funkcjonowanie kreatywnej gospodarki oraz jej związków z kreatywnością jako wartością społeczną.

Jeśli prawdą jest, że współczesny kapitalizm dokonał przełomowego zwrotu w ramach właściwych sobie sposobów wytwarzania wartości, wówczas kreatywność, a w szczególności kreatywność kolektywna, staje się centralną kategorią dla całego społeczeństwa. Natomiast artystyczne i kulturalne sposoby produkcji (jak również te naukowe) przestają być dłużej nadprogramowymi polami kapitalistycznej infrastruktury społecznej. Stają się one centralnym sektorami produkcji, który symbolicznie i ekonomicznie podporządkowuje inne obszary pracy społecznej. Być może jednak ten nowy paradygmat jest jedynie zasłoną dymną skrywającą kryzys obecnie funkcjonujących, kapitalistycznych sposobów organizacji produkcji? Może wciąż pozostajemy we władzy starego prawa wartości opartego raczej na pracy żywej niż na kreatywnym usieciowieniu? W tym wypadku nową, "kreatywną" gospodarkę można by raczej analizować jako potężny symptom obecnego kryzysu.
www.wuw-warszawa.pl

Tekst i grafika: Fundacja Bęc Zmiana

niedziela, 9 października 2011

Dzień trzeci Nordland Art Festival



Tym razem Nordland zaczął się od koncertów w Filharmonii. 

Food to jazzowa improwizacja, misterna strategia mieszania nam w głowach. Ale to nie jest „tylko jazz”. To totalny eksperyment, muzyka z okna menu Half Life 7, plemienny taniec maszyn, pogrzeb transformersa. Trochę bolało ale co z tego? Czysty post-whatever w najlepszym wykonaniu.

Jeżeli do występu potrzeba ci jedynie samplera, pogłosu i saksofonu to wiesz, co możesz zaoferować publiczności i wiesz, że musi to być coś. Nie potrzebujesz całego zespołu - gdy ktoś zarzuca ci brak wokaliz, zaskakujesz go operową solówką z autorskim podkładem instrumentalnym. Krew, pot, łzy i strumienie śliny z saksofonu. Gromkie brawa dla Hakona Kornstada.

Na koniec Jagga Jazzist - największy zespół Nordland, nie zmieścisz ich w garażu. Zespoły z tubą w składzie są świetne. Trudno sobie wyobrazić, jak wymagające technicznie są te kompozycje na żywo. Dziewięcioosobowy, jazzowy statek kosmiczny, wyluzowany Slipknot, bez masek i nienawiści, za to z owocami. Śliwka, wiśnia, cytryna, pomarańcz i dzwonek. Kto dostąpił wczoraj zaszczytu ich oglądania wie, że dostąpił zaszczytu. Dodatkowe brawa dla reżysera oświetlenia, którego praca współgrała doskonale z poczynaniami dziewięciu muzyków na scenie (w pełnym składzie – 12 osób – gęstość dźwięku jest imponująca). Był patos, energia, „all that jazz”, było wszystko, czego trzeba, by porwać siedzącą publiczność.

Dla redakcji BOLD koniec imprezy to Bottled In England w Jazzdze. Poziom basu ogarnięty przez małego gościa bez jedynki na przedzie i dużego perkusistę ze wszystkimi jedynkami wrzucał cię w sam środek trzęsącej się w rytm grimowych tracków, skąpanej w spleenie lokalnej gangsterki dzielnicy Bristolu. Jeśli tak brzmią ulice Danii to możemy im zazdrościć. Jak rave, to tylko z żywymi instrumentami, jak buty, to tylko kalosze. Lubiliście wikse w Skins? Czeka was emerytura.

Jaga Jazzist

Hakon Kornstad

Bottled in England

Tekst: Michał Kwiatkowski, Kamil Jędrasiak, Łukasz Błażejewski
Grafika: Nordland Art Festival

sobota, 8 października 2011

Dzień drugi Nordland Art Festival



Wydarzenia festiwalowe miały rozpocząć się koncertem duńskiej grupy Sleep Party People w klubie Jazzga. Choroba basisty wykluczyła tę opcję - zamiast SPP wystąpili Jesse, czyli radosny duet prezentujący wyluzowany synthpop z punkowym zacięciem. Występem ten, jakkolwiek niezły, nie zdołał otrzeć wszystkich łez lineup-owego zawodu.

W klubie Lizzard King zagrał raz jeszcze łódzki Kind Off, dając dobry koncert, pokazując jak bez czkawki i napinki połączyć pop-rock z elektroniką.

W tym samym miejscu zagrali jeszcze Back to the sea, czyli cztery osoby reprezentujące rocka w wersji soft. Było lekko, pozytywnie, dynamicznie i przyjemnie. W ruch poszły struny, smyczek, gary, ale nie publika. Ta ostatnia siedziała podrygując co najwyżej nóżkami. Ot, miłe, chilloutowe granie, łączące rockowe (momentami wręcz bardowskie) balladki z elementami folku i country. Czuć było wręcz klimat słonecznych prerii, choć to przecież polski zespół.

Dla wielu momentem kulminacyjnym wieczoru był występ zespołu Blisko Pola. Opis koncertu można zawrzeć w tych słowach: mglisty poranek na polu, przemyślany post rock, skandynawski chłód, polski luz, sweterki, lęk, babcine okulary i skrzypce.

Na koniec French Films i indie rockowa mieszanka z post-punkowym basem, brzęczącymi gitarami, surf rockową a miejscami nawet krautową perkusją. Lubimy trend, w którym każdy ma mikrofon, wszyscy są wokalistami, wszyscy są The Beatles. A te grzywki i fryzury modne nie-wiadomo-ile-lat-temu nie są nikomu potrzebne, choć wyraźnie zrobione zostały dla jaj. Byłoby miło, gdyby takie zespoły radziły sobie teraz tak samo dobrze jak przed czterdziestoma laty.

Oprócz koncertów można było jak codzień zobaczyć projekcje skandynawskich filmów w kinie Muba-Semafor. Wstęp na wszystkie festiwalowe projekcje filmowe jest bezpłatny.

Tekst: Michał Kwiatkowski, Łukasz Błażejewski, Kamil Jędrasiak